Story Forest | stewardesa podróżująca w czasie

Pages

  • GENEALOGIA
  • HISTORIA JEDNEGO ZDJĘCIA
  • KULTURA

5/26/2020

Powojenna moda weselno ślubna na wsi - na przykładzie moich przodków

Od setek lat ludzie się w sobie zakochują. Zaczynają ze sobą spotykać, związują się, są zaręczyny, a na końcu ślub. I chociaż dziś mamy swobodę w doborze partnerów, a kiedyś małżeństwa były aranżowane, to nawet te set lat temu nie były ani trochę mniej popularne niż dziś. Tak samo jak aktualnie były urządzane wesela, Panna Młoda chciała być najpiękniejsza, a goście dobrze się bawić. Jednak koszmarna bieda po wojnie bardzo utrudniała organizację.

Zdjęcie przyjaciół mojej stryjenki. Zostało znalezione w pudełku z innymi fotografiami po jej śmierci. Do dziś nie udało mi się potwierdzić, kto jest na tym zdjęciu, ale musiał to być ktoś bliski jej sercu, skoro przechowała je przez ponad 70 lat. Niestety nie było podpisane. Ale odbiegłam od tematu. Spójrz na długość sukienki, czy buty Panny Młodej. O białych butach na wsi można było pomarzyć, a sukienka prawdopodobnie była pożyczona od niższej koleżanki lub siostry. 


Wiejskie tereny są mi szczególnie bliskie, ponieważ wszyscy moi przodkowie pochodzili ze wsi. Całe życie trudnili się uprawą roli. Wesela organizowano na podwórkach, przygrywali lokalni grajkowie na prowizorycznej scenie z desek ułożonej na snopkach siana, a alkohol piło się ze szklanek. Dużo w tej kwestii usłyszałam od mojej sąsiadki, która sama miała takie właśnie wesele i to jeszcze w latach 70! 

Pod tym zdjęciem jest akurat dedykacja. "Na pamiątkę dla kochanej cioci - Gienia". Gienia i jej mąż jeśli wierzyć dacie na odwrocie wzięli ślub w 1955 roku. Między młodymi parami z kiedyś a dziś, jest ogromny kontrast. Wtedy dwudziestolatkowie byli poważni, nie uśmiechali się, co może być oczywiście spowodowane wieloma różnymi kwestiami, choćby tym, że fotografowano się od wielkiego dzwonu i była to na tyle uroczysta chwila, że wypadało zachować powagę. Totalna opozycja do dzisiejszych roześmianych par wychodzących z kościoła, obrzucanych kilogramami ryżu, podobno na szczęście. Wróćmy jeszcze na chwilę do Gieni. Nie mogę napatrzeć się na jej obszerny welon - jest piękny! 


Na wsiach było ubogo, ale to wszystko miało taki charakter, że aż na samą myśl nogi podrywają się do tańca. Jak myślę o tych dawnych wiejskich weselach, to od razu mam przed oczami sceny z "Chłopów" i ślub Boryny z Jagną.

To właśnie zdjęcie z takiego wiejskiego wesela organizowanego na podwórku. Na końcu stołu wychyla głowę siostra mojego pradziadka. Bardzo fajny materiał ukazujący, jak wyglądała wiejska gościna podczas wesela. Stoły nieco inaczej zastawione niż dziś ;) 


Aktualnie dla większości kobiet i mężczyzn te ubrania prawdopodobnie nie byłyby do zaakceptowania ze względu na kanony, które diametralnie się zmieniły. Ja muszę przyznać, że jestem oczarowana welonami, sukniami, ozdobami, które towarzyszyły młodej parze w tym dniu. I chyba chciałabym cofnąć się w czasie do tych lat, żeby chociaż raz mieć szansę uczestniczyć w takim prawdziwym, wiejskim weselu zaraz po wojnie. Jaka to musiała być radość! Lato, wieczór, zapach siana i skoszonej trawy, cykanie świerszczy po zmroku, przygrywająca kapela, taniec boso do utraty tchu... 
Jaka szkoda, że dziś już tego nie ma.

Moi pradziadkowie - Piotr i Janina na swoim ślubnym portrecie




***
Jeżeli post Ci się podobał, to będzie mi bardzo miło, gdy przekażesz go dalej. O nowych wpisach informuję zawsze na insta story, na moim INSTAGRAMIE i na facebookowym FANPAGE'U. Zdarza mi się to także robić na prywatnym profilu, ale chcę z tego zrezygnować, żeby nie dublować treści. Jeśli nie chcesz przegapić informacji o nowym poście zapraszam na forestowe social media. Przypominam również o istnieniu grupy na Facebooku (Grupa Story Forest), na której chętnie pomogę Wam rozwiązywać Wasze zagadki. 

Czytaj więcej »
on 5/26/2020
Podziel się!
Etykiety:
genealogiczne historie, moda ślubna po wojnie, ślub po wojnie
Starsze posty

5/19/2020

3 sposoby na zdobycie nieznanych zdjęć swoich przodków

Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądali Wasi przodkowie, których zdjęć nigdy nie widzieliście? Pamiętam, kiedy ja przechodziłam przez ten etap. Nigdy nie widziałam Władka, wielkiego rodzinnego bohatera, który był rodzonym bratem mojego pradziadka Antoniego, którego zdjęć w rodzinnym albumie też było chyba tylko 3. Takich osób mogłabym wymienić całkiem sporo wśród swoich bliskich krewnych. Któregoś dnia postanowiłam, że zrobię co w mojej mocy, aby to zmienić. Oczywiście czasami fotografie są nie do zdobycia, ale często rozwiązania są tak proste, że nawet nie przychodzą do głowy. I ja Wam teraz powiem, co ja zrobiłam. 



W ebooku, który właśnie powstaje, tworzę jeden rozdział, który dokładnie opisuje, w jaki sposób  chałupniczo i urzędowo można zdobyć fotografie nigdy nie widzianych przodków. W tym wpisie chcę się z Wami podzielić trzema najprostszymi i jednocześnie najskuteczniejszymi pomysłami na to, jak znaleźć i zobaczyć takie zdjęcia. 

1. Najciemniej jest zawsze pod latarnią

Najczęściej jest tak, że kojarzy się zdjęcia ze swojego dzieciństwa, młodości. Te są zwykle pod ręką. Ja się mocno zdziwiłam, kiedy się okazało, że w moim domu jest osobne pudełko ze starymi, czarno-białymi zdjęciami, na których po raz pierwszy zobaczyłam na przykład jedną ze swoich prababci, ponieważ umarła jeszcze przed moim urodzeniem. Było tam też bardzo dużo fotografii, na których nie wiadomo kto jest - tu wystarczyło popytać najstarszych członków rodziny, sąsiadów, osób w wiosce i bardzo dużo niewiadomych się wyjaśniło. Dlatego pierwszą podstawową radą ode mnie będzie zawsze - pytaj rodziców i dziadków, poproś, aby poszukali starych zdjęć, obejrzyjcie je wspólnie, pytaj kto na nich jest, notuj bo pamięć bywa bardzo ulotna. Ja jako nastolatka wiele rzeczy nie zapisywałam, dziś już tego nie pamiętam, a ludzie niestety umierają i potem nie ma już kogo pytać. Bardzo często zdarza się, że nawet nie wiesz, że takie rzeczy znajdują się w Twoim rodzinnym domu, lub w domu dziadków, którzy trzymają stare, zakurzone albumy gdzieś na dnie szafy. Jeżeli takie osoby mieszkają daleko warto zatelefonować, zapytać , to naprawdę nie jest trudne. 



2. Odwiedź dalszych krewnych 

Pomyśl o rodzeństwie swoich rodziców, dziadków, pradziadków, a nawet ich dzieciach i wnukach. Może być tak, że Twój pradziadek był najstarszy w rodzeństwie, miał o 25 lat młodszą siostrę, która na przykład nadal żyje. Trzeba brać pod uwagę wszelkie możliwości - często nawet nieprawdopodobne opcje są strzałem w dziesiątkę. Podczas wielu rodzinnych uroczystości były robione zdjęcia grupowe. Mogły to być chrzciny, śluby, wesela, pogrzeby, a na nich akurat ktoś, kto leży w kręgu Twoich zainteresowań. Warto zainteresować się, kto jeszcze żyje i gdzie mieszka. Wystarczy zadzwonić, przedstawić się i umówić. Mnie zdarzało się jeździć do "obcych" dla siebie ludzi, z którymi łączą mnie więzy krwi i dostawać perełki. Zawsze przy takich okazjach mam ze sobą swojego laptopa i skaner. Poniżej przykład takiej perełki, którą dostałam od siostry mojego dziadka. Nigdy nie widziałam tego zdjęcia, nie miałam pojęcia o jego istnieniu. Wystarczyło pojechać i dziś mogę patrzeć na swojego dwuletniego, naburmuszonego dziadka ;) 


3. "Kargul, podejdź no do płota"

Zwłaszcza na wsi sąsiedzi mają ze sobą bardzo dobre relacje i traktuje się ich jak rodzinę. Tak też jest u nas. Wczoraj zaczepiła mnie sąsiadka, jak rozwieszałam pranie na podwórku. Zadałam jej kilka pytań dotyczących moich pradziadków, z którymi ona bardzo dobrze się znała bo przez wiele lat mieszkali "przez płot". Opowiedziała mi mnóstwo historii, które bardzo mnie zaciekawiły i powiedziała, żebym do niej przyszła bo w ich albumie są zdjęcia moich pradziadków z chrzcin jej syna w latach 70. Szok! W życiu by mi to nawet do głowy nie przyszło, aby do nich pójść i zapytać, chociaż dziś wydaje się to bardzo logiczne. Wspólne prace w polu, pieczenie ciast jak w przypadku mojej sąsiadki i prababci, uczestnictwo w uroczystościach typu chrzty czy wesela. Właściwie to ta sytuacja zainspirowała mnie do napisania tego wpisu bo może nie tylko ja o tym nie pomyślałam i ktoś z Was też skorzysta. Poniżej zdjęcia uzyskane dzięki sąsiadce. 



W moim folderze ze zdjęciami genealogicznymi znajduje się kilkaset fotografii. Na każdym jest ktoś z moich przodków. Tylko kilkadziesiąt z nich jest w moim rodzinnym domu, w albumie, a resztę zdobyłam "przez przypadek". W ebooku dzielę się swoimi sposobami nie tylko chałupniczymi, ale też urzędowymi. Dopiero zebranie tych wszystkich pomysłów razem dało zamierzony efekt. Przeprowadzam Was tam krok po kroku przez cały proces, który i Wam pozwoli zgromadzić nowe, rodzinne zbiory. Premierę przewiduję na koniec czerwca. 

Z chęcią poczytam o Waszych sposobach na zdobywanie rodzinnych fotografii. Podzielcie się proszę nimi w komentarzu dla dobra wszystkich, którzy kochają odkrywać swoje korzenie i poznawać nowe historie. 

***
Jeżeli post Ci się podobał, to będzie mi bardzo miło, gdy przekażesz go dalej. O nowych wpisach informuję zawsze na insta story, na moim INSTAGRAMIE i na facebookowym FANPAGE'U. Zdarza mi się to także robić na prywatnym profilu, ale chcę z tego zrezygnować, żeby nie dublować treści. Jeśli nie chcesz przegapić informacji o nowym poście zapraszam na forestowe social media. Przypominam również o istnieniu grupy na Facebooku (Grupa Story Forest), na której chętnie pomogę Wam rozwiązywać Wasze zagadki. 
Czytaj więcej »
on 5/19/2020
Podziel się!
Etykiety:
album rodzinny, genealogiczne pogotowie, jak zbudować drzewo, porady genealogiczne, rodzinny album zdjęć, stare zdjęcia, stary album, wspomnienia
Starsze posty

5/13/2020

Kiedy niemożliwe przestaje istnieć - znalazłam Władka!

Pisałam tu kiedyś o pewnym rodzinnym bohaterze, którego nigdy nie umiałam sobie wyobrazić bo nie zachowało się żadne Jego zdjęcie. Zginął mając zaledwie dziewiętnaście lat, dokładnie trzy miesiące przed swoimi dwudziestymi urodzinami, a więc jeszcze jako nastolatek. Zdecydował się poświęcić swoje istnienie dla większego dobra, odszedł z tego świata podczas największej bitwy partyzanckiej II Wojny Światowej w wyniku walki z okupantem. 

Jednym z moich największych genealogicznych marzeń i celów było zobaczyć jak Władek wyglądał. Żeby ta postać z biegiem czasu nie zaginęła w ludzkiej pamięci. Dziś już nikt nie odwiedza Jego grobu, ponieważ wszyscy jemu najbliżsi umarli, czas robi swoje... 

Minęły trzy lata od kiedy tak się uparłam, aby czegoś na Jego temat się dowiedzieć. Przez ten czas wystarczająco się przekonałam, że jestem w beznadziejnym położeniu. Dokumentów urzędowych takich jak dowody osobiste się wtedy nie wydawało (Władek żył w latach 1924-1944), mało kogo było stać na robienie fotografii, a w tym wszystkim żyłam jeszcze ze świadomością, że cały rodzinny dobytek spłonął, jak Niemcy podpalili wioskę bodajże jakoś w latach 1941-1942. Poddałam się i straciłam nadzieję na to, że kiedykolwiek Władka zobaczę. Brat mojego pradziadka miał na zawsze pozostać mi nieznanym... 

Dzięki temu co wydarzyło się potem, już nigdy nie zwątpię. Obiecuję sama przed sobą. 


O Władku pisałam tutaj:
LIST DO WŁADKA
WŁADKU, WIEM O TOBIE CORAZ WIĘCEJ

Władek - najstarszy z rodzeństwa Studnickich miał czterech braci i trzy siostry. Wiedziałam, że najmłodszy z chłopców (jedyny żyjący - jak wtedy sądziłam, dziś już starszy pan) mieszka kilkadziesiąt kilometrów od mojej wsi. Nigdy tam nie byłam, nie znałam adresu, numeru telefonu... Kiedy wydawało mi się, że sprawa jest przegrana i beznadziejna, postanowiłam skonsultować ją z zaprzyjaźnioną Panią Dorotą - bardzo doświadczonym genealogiem, z wielką wiedzą dotyczącą regionu, z którego pochodzą moi przodkowie i ja sama. Okazało się, że w Towarzystwie Genealogicznym, do którego Pani Dorota należy, poznała młodego chłopaka, który z tamtej miejscowości pochodzi. Na moją prośbę zostawił w miejscowym sklepie kartkę z komunikatem, że poszukuję kontaktu do stryja. I tu wydarzyła się magia bo kilka dni później już rozmawiałam ze stryja córką, która przekazała mi smutną informację o śmierci swojego taty, która miała miejsce kilka miesięcy wcześniej. A więc z ósemki rodzeństwa nie został już nikt, a ja straciłam bezpowrotnie szansę na podpytanie o te odległe czasy... 

No ale... do brzegu, wrócę do zdjęcia bo to jest w tej historii najpiękniejsze. Córka stryja odnalazła w swoich zbiorach zdjęcie, na którym jest... Władek! To chłopiec w dolnym rzędzie, stojący między dwoma swoimi młodszymi braćmi. Ma sześć lat i nie może mieć pojęcia, że zostało mu już tak niewiele życia - zaledwie trzynaście lat. Cała fotografia jest niesamowitym, rodzinnym skarbem, o którym nie miałam pojęcia! Drugi z chłopców, siedzący na kolanach u swojego taty, to mój pradziadek Antoni, trzyletni brzdąc, który za około 30 lat zbuduje dom, który jest moim rodzinnym, w którym się wychowałam. Trzeci, najmłodszy to stryj Jan, późniejszy pułkownik Wojska Polskiego, który w życiu tak wiele mnie nauczył. Małżeństwo z dziećmi to moi prapradziadkowie Jan senior, żołnierz legionów 1920 i Jego żona Józefa. Po prawej stronie siedzą seniorzy rodu - moi 3xpradziadkowie - Józef i Ewa. Niestety tożsamości pozostałych osób nie udało mi się jeszcze ustalić, ale myślę, że to tylko kwestia czasu. Wystarczy, że spotkam na swojej drodze ponownie odpowiednie osoby... 

Nie mam pojęcia jak fotografia przetrwała wojnę, pożar, lata komunistyczne. 90 lat temu rodzina Studnickich postanowiła zrobić rodzinną fotografię, którą ja dziś mogę się z Wami podzielić. Kawał pięknej historii, której jeszcze do końca nie odkryłam. A ile jeszcze przede mną, tego chyba nikt się nie spodziewa, a ja tym faktem jestem tak podekscytowana, że nie mogę przestać się uśmiechać!  

***
Jeżeli post Ci się podobał, to będzie mi bardzo miło, gdy przekażesz go dalej. O nowych wpisach informuję zawsze na insta story na moim INSTAGRAMIE i na facebookowym FANPAGE'U. Zdarza mi się to także robić na moim prywatnym profilu, ale chcę z tego zrezygnować, żeby nie dublować treści. Jeśli nie chcesz przegapić informacji o nowym poście zapraszam na forestowe social media. Przypominam również o istnieniu grupy na Facebooku (Grupa Story Forest), na której chętnie pomogę Wam rozwiązywać Wasze zagadki. 

Czytaj więcej »
on 5/13/2020 0
Podziel się!
Etykiety:
dwudziestolecie międzywojenne, genealogia, historia jednego zdjęcia, stara fotografia, stare zdjęcia, stary album
Starsze posty

5/02/2020

Pochód pierwszomajowy w PRL

W związku z wczorajszym świętem, postanowiłam poszukać fotografii moich dziadków, które zrobiono im na pochodzie pierwszomajowym. Tym samym i moi najbliżsi przodkowie mieli szansę brać udział w tych propagandowych przedstawieniach, które były idealnie wyreżyserowane. 

zdjęcie pokolorowane, oryginał to czerń i biel 

Fotografia przedstawia moich dziadków, Annę i Edwarda. Przypuszczam, że jest to przełom lat 70 i 80. Pomimo tego, że to święto było uznawane za symbol komunizmu i zniewolenia, to wielu ludzi traktowało je jako świetną okazję do zabawy i świętowania co z resztą widać na załączonej fotografii. Ludzie nie wyglądający na smutnych, maszerują ulicami miast, dzierżąc w rękach flagi. Cieszą się, jest piękna pogoda, zaczyna się prawdopodobnie najpiękniejszy miesiąc w roku, dający radość i nadzieję na lepsze jutro. Ja to tak widzę, uważam, że i moi dziadkowie myśleli bardzo podobnie. 

Nigdy nikogo nie potępiam za decyzje, jakie podejmuje w życiu, ponieważ nie wiem jak postąpiłabym sama, znajdując się w takiej sytuacji. Mój dziadek nie był komunistą - to mogę stwierdzić z pewnością, ponieważ sam zbyt wiele szkód od ówczesnej władzy doznał. Między innymi, gdy miał w wojsku wypadek i wszystkich świadków od tego odsunięto, a Jego zwolnili do cywila. Pisałam o tym tutaj: KARASTROFA, NAPISANE RĘKĄ DZIADKA NA ODWROCIE FOTOGRAFII

Należał do partii PZPR, mam nawet Jego książeczkę członkowską. Dzisiaj uważa się, że do partii wstępowano, aby ułatwić sobie życie, dostać mieszkanie, szybciej awansować. Chyba nie mogę zgodzić się z tym do końca, albo po prostu mój dziadek z tego nie korzystał. Wraz z całą rodziną mieszkali w małym mieszkaniu w bloku, a do osiągnięcia wieku emerytalnego pracował jako brygadzista na stolarni. Ilu ludzi, tyle historii... 

***
Jeżeli post Ci się podobał, to będzie mi bardzo miło, gdy przekażesz go dalej. O nowych wpisach informuję zawsze na insta story na moim INSTAGRAMIE i na facebookowym FANPAGE'U. Zdarza mi się to także robić na moim prywatnym profilu, ale chcę z tego zrezygnować, żeby nie dublować treści. Jeśli nie chcesz przegapić informacji o nowym poście zapraszam na forestowe social media. Przypominam również o istnieniu grupy na Facebooku (Grupa Story Forest), na której chętnie pomogę Wam rozwiązywać Wasze zagadki. 
Czytaj więcej »
on 5/02/2020 0
Podziel się!
Etykiety:
genealogiczne historie, historia jednego zdjęcia, pochód pierwszomajowy, prl, święto pracy
Starsze posty

4/26/2020

Jak Janka wywieźli na roboty...

Inauguracyjny wpis na blogu opowiadał KIM JEST DLA MNIE JANEK. Zawarta tam historia rozniosła się szerszym echem, przyniosła pierwsze komentarze, udostępnienia adresu bloga, generalnie zainteresowała odbiorców. Temat Janka i Jego tragicznych przeżyć z lat nastoletnich postanowiłam kontynuować, nie tylko pisząc o Nim tutaj, ale także prowadząc dalsze badania prywatnie. Dzięki uprzejmości pani pracującej na Majdanku udało mi się między innymi ustalić, jakie były losy Janka na Majdanku, oraz co stało się z nim później i o tym właśnie będzie dzisiejszy wpis. 

Dla przypomnienia, aby nie powielać treści: JAKIE BYŁY LOSY JANKA W OBOZIE?


Bieżące zdjęcie baraku, w którym przebywał mój pradziadek Jan Droździel, III pole, barak 17

Mojego pradziadka zabrano z pola, był czerwiec 1943 roku. Janek jeszcze wtedy nie mógł wiedzieć, że nie zobaczy domu przez najbliższe 3 lata. W obozie praktycznie "minie się" ze swoim ojcem, ale nie dosłownie, ponieważ mój prapradziadek został złapany podczas ulicznej łapanki w następnym roku, kiedy Janek był już na przymusowych robotach w III Rzeszy. 

Widok III pola z góry, źródło: APMM, Majdanek 1941-1944, praca zbiorowa pod red. Tadeusza Mencla

Mój pradziadek miał zaledwie 13 lat, kiedy został zabrany do obozu przejściowego w Zamościu, a następnie wywieziony do Majdanka, gdzie przebywał przez okres 3 miesięcy. Nigdy nie wiedziałam, co stało się z nim potem, aż do dnia, kiedy otrzymałam dokumenty z ITS Bad Arolsen, z których jasno wynika, że... 


Pradziadka wywieźli do kolejnego obozu we wrześniu 1943 - do Stargardu Szczecińskiego. Stamtąd przekazany na pracy przymusowe w miejscowości o dawnej nazwie Lichtenfelde, gdzie do wyzwolenia był zatrudniony u p. Elzy Neuman lub Neumar. Szukałam więcej informacji na temat obozu w Stargardzie, starałam się znaleźć co to za miejscowość nazywała się kiedyś Lichtenfelde i kim była Pani Elza oraz co u niej robił - jak na razie bezskutecznie. Jednak i tak jest to kamień milowy w moich poszukiwaniach. 

Wejście na III pole, Majdanek, źródło: APMM, Majdanek 1941-1944, praca zbiorowa pod red. Tadeusza Mencla

Jak się okazuje Lichtenfelde to nie jedyne miejsce, w którym pracował mój pradziadek. Najpierw przez rok był w innym majątku. Zatem w Lichtenfelde znajdował się od końcówki 1944 roku, skąd już wrócił do domu, ale kiedy? Dopiero w marcu 1946 roku, prawie rok po wyzwoleniu. Dlaczego był tam tak długo? 


Podpis pradziadka, którego nigdy nie poznałam, kolejna niby zwykła rzecz, jednak dająca namacalny dowód tego, że kiedyś istniał, chodził po tej ziemi i doznając wielu krzywd stracił dzieciństwo.

Budka wartownicza przed III polem, źródło: APMM, Majdanek 1941-1944, praca zbiorowa pod red. Tadeusza Mencla

Szubienica na III polu, źródło: APMM, Majdanek 1941-1944, praca zbiorowa pod red. Tadeusza Mencla

 Transport ludności z Zamojszczyzny na Majdanek, źródło: APMM, Majdanek 1941-1944, praca zbiorowa pod red. Tadeusza Mencla

Na III polu przebywało wielu znamienitych więźniów, m.in. Jerzy Kwiatkowski autor książki "485 dni na Majdanku". Lektura daje obraz życia codziennego za drutami. Przybliża troski, problemy, bolączki oraz strach więźniów. To majstersztyk literatury reporterskiej, który z całego serca polecam wszystkim zainteresowanym tematyką obozową. Dla mnie wyjątkowo ważny, pozwalający wyobrazić sobie jaki koszmar przeżyło dziecko, przebywając tam przez 3 miesiące swojego nastoletniego życia. Gdyby nie miał w sobie woli przeżycia, nie był odporny na obozowe choroby, m.in. tyfus plamisty, nie mogłabym dziś tego pisać... Janku, pradziadku, dziękuję! 

04.01.1930 - 15.05.1989

***
Jeżeli post Ci się podobał, to będzie mi bardzo miło, gdy przekażesz go dalej. O nowych wpisach informuję zawsze na insta story na moim INSTAGRAMIE i na facebookowym FANPAGE'U. Zdarza mi się to także robić na moim prywatnym profilu, ale chcę z tego zrezygnować, żeby nie dublować treści. Jeśli nie chcesz przegapić informacji o nowym poście zapraszam na forestowe social media. Przypominam również o istnieniu grupy na Facebooku (Grupa Story Forest), na której chętnie pomogę Wam rozwiązywać Wasze zagadki. 

Czytaj więcej »
on 4/26/2020 4
Podziel się!
Etykiety:
genealogiczne historie, majdanek, obóz koncentracyjny, roboty przymusowe w III Rzeszy, rodzinne historie, więzień obozu koncentracyjnego, wspomnienia II wojny światowej
Starsze posty
Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

O MNIE

Cześć! Dobrze Cię tu widzieć. Mam na imię Angelika i spróbuję zatrzymać Cię na trochę dłużej. Jeśli fascynuje Cię zgłębianie przeszłości, praca stewardesy czy przygotowania do ślubu, to miejsce jest na pewno dla Ciebie. Więcej przeczytasz poniżej w zakładce O MNIE.
  • O MNIE
  • MOJE DRZEWO
  • STORY FOREST W MEDIACH
  • KONTAKT
  • WSPÓŁPRACA
  • POLITYKA PRYWATNOŚCI I COOKIES

ZNAJDZIESZ MNIE TAKŻE TUTAJ

  • Instagram
  • facebook

Popularne posty

  • Kim jest dla mnie Janek?
    Wszystko zaczęło się od jednego zdjęcia. Patrzy na mnie z niego trzynastoletni chłopiec z podbitym okiem. Ma na sobie charakterystyczną piż...
  • Naburmuszony dwulatek w powojennej Polsce
    Chociaż sama nie mam dzieci, to odnoszę wrażenie, że na przestrzeni lat nie zmieniły się one wcale. Patrząc na swoich chrześniaków zauważam...
  • Katastrofa, napisane ręką dziadka na odwrocie fotografii
    Miał 22 lata, kiedy ledwie uszedł z życiem z wojskowego wypadku ciężarówką w Malborku. W wyniku obrażeń  związanych ze złamaniem miednicy d...

Archive

Szukaj na tym blogu

Formularz kontaktowy

Nazwa

Adres e-mail *

Wiadomość *

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Ⓒ 2018 Story Forest | stewardesa podróżująca w czasie. Design created with by: Brand & Blogger. All rights reserved.